10 pytań do daytradera na rynku akcji

imagesPoniżej wywiad przeprowadzony przez magazyn Market Voice Magazine z Marcinem Grzechocińskim. O Marcinie: zawodowy daytrader z 7-letnim doświadczeniem w tradingu akcjami na GPW w Warszawie. Swoją średnią roczną stopę zwrotu w tym czasie szacuje na 170%. Nigdy nie pracował i nie zamierza pracować na etacie.

 

Istnieje powszechne przekonanie, że na sukces inwestycyjny składają się trzy czynniki: analiza, zarządzanie kapitałem i psychologia. Czy istnieje jeszcze jakiś czwarty element, który Twoim zdaniem decyduje o końcowym zysku?

Najważniejszym czynnikiem determinującym sukces na rynku jest umiejętność wyciągania lekcji z każdej zawieranej transakcji i szeroko rozumiane doświadczenie rynkowe, czyli przede wszystkim znajomość zachowywania się kursów określonych spółek notowanych na GPW. Są spółki, które cieszą się większym zainteresowaniem inwestorów, które są podatne na spekulacyjne zrywy popytu i podaży, a są także spółki, które są w skrajnej niełasce i nie są obiektem transakcji szerokiej rzeszy uczestników rynku. Doświadczony trader koncentruje się na wybranej przez siebie grupie spółek; wie, po jakich cenach w ujęciu intraday i przy jakim otoczeniu rynkowym warto je kupować, a kiedy nie warto. Z powyższym stwierdzeniem wiąże się kolejna cecha, którą powinien posiadać trader, a mianowicie elastyczność. Techniki zawierania transakcji na rynku wzrostowym nie będą skuteczne w okresie konsolidacji, a tym bardziej w trendzie spadkowym. To jest największy problem dla początkującego uczestnika rynku, gdyż początkowe zyski z okresu hossy mogą szybko zamienić się w dotkliwe straty w przypadku gwałtownej zmiany nastrojów rynkowych. Jeśli chodzi o pozostałe czynniki, największą wagę przypisałbym psychice. Wystarczy nawet chwilowe jej załamanie, by godziny spędzone na analizach poszły na marne.

W jaki sposób zarządzasz swoim kapitałem? Czy stosujesz w tym temacie zaawansowane technicznie lub matematycznie rozwiązania?

Zarządzanie kapitałem jest umiejętnością, która ewoluuje wraz ze stażem tradera i jest w pewnym sensie procesem czysto automatycznym. Doświadczony gracz wie, na jakich instrumentach może pozwolić sobie na większe ryzyko przy określonej cenie, a na jakich ponoszenie ryzyka jest nieuzasadnione. Na GPW są spółki, na których zawieranie transakcji w ujęciu intraday po określonych cenach (atrakcyjnych z subiektywnego punktu widzenia tradera) jest niemalże pozbawione ryzyka i w takich przypadkach każdy zawodowy trader będzie skłonny zainwestować większy kapitał. Mam na myśli przypadki, w których na skutek płytkiego arkusza po stronie popytu uruchomione stoplossy przez jedno (nawet nieduże) zlecenie sprzedaży przyczynią się do gwałtownego spadku notowań po naruszeniu określonego, najczęściej istotnego z punktu widzenia analizy technicznej pułapu cenowego – oczywiście przy założeniu braku jednoczesnej istotnej przesłanki fundamentalnej, która by taki ruch cenowy uzasadniała. Fundamentalne informacje publikowane przez spółki zawsze wiążą się dla tradera z pewnym ryzykiem zmiany „reguł gry” na określonym papierze, zwłaszcza w przypadkach skrajnej zmiany w postrzeganiu danej spółki przez rynek. Nie stosuję na co dzień kalkulatora, gdyż to, co mi potrzebne do zawarcia transakcji (jej wysokość i płacona prowizja), jest automatycznie wyliczane przez system transakcyjny, więc stwierdzenie, że stosuję zawansowane, matematyczne rozwiązania w tym zakresie byłoby silną nadinterpretacją.

Czy i w jaki sposób pracujesz nad własną psychiką, osobowością? Jakie konkretnie elementy w tej pracy sprawiają Ci największe problemy?

Praca nad psychiką jest prawdopodobnie największym wyzwaniem każdego inwestora. Zapewne są w tym temacie osoby bardziej biegłe niż ja, ale osobiście wydaje mi się, że w pewnym momencie życia próby ingerencji w osobowość i psychikę są w większości przypadków skazane na porażkę. Każdy ma jakiś swój bagaż doświadczeń życiowych, które mniej lub bardziej ukształtowały jego psychikę. Jeśli komuś przez całe życie towarzyszy strach, to na giełdzie będzie go odczuwał tym bardziej, z kolei jeśli ktoś całe życie jest pewny siebie, to taki też będzie w swoich działaniach na rynku. W obu tych skrajnych przypadkach inwestorowi będzie ciężko odnieść sukces, bo o ile ten pierwszy będzie unikał ryzyka i po prostu nie będzie zarabiał, to ten drugi prawdopodobnie poniesie dotkliwe straty. Ja nie jestem wyjątkiem - nie posiadam patentu na pełną kontrolę nad swoimi emocjami. W moim przypadku, największym problemem jest utrzymanie dobrze zajętej, dochodowej pozycji. Pojawiająca się sposobność zaksięgowania wcześniej zakładanego zysku jest przeze mnie niemalże z automatu wykorzystywana, czego nierzadko żałuję. Nie mam z kolei problemu z ucinaniem strat. W przypadku źle zajętej pozycji zawsze staram się spojrzeć na daną sytuację z perspektywy uczestnika rynku, który pozycji nie posiada.

Jak radzisz sobie z gorszymi okresami na rynku, z seriami strat?

Doświadczony trader, dla którego trading to jedyne źródło dochodu, nie może doprowadzić do serii strat, bo ich konsekwencje mogą długoterminowo oddziaływać na jego wyniki (poprzez wpływ na psychikę). Jak rynek nie daje zarabiać, to na siłę nie ma co walczyć. W przypadku niepowodzeń należy wstać od biurka, odpocząć, oczyścić umysł, przemyśleć co się zrobiło źle, z czego to wynikało – a dopiero wtedy można wrócić do stanowiska pracy i robić dalej to, co robi się od lat i dawało dotychczas regularne dochody. W związku z tym, że jest to praca, w której ostateczny wynik finansowy z miesiąca na miesiąc może się wahać o +100/200/300% czy -30/-50%, takie emocje jak euforia czy zniechęcenie są nieuniknione. Okresowe spadki dochodów oczywiście negatywnie oddziałują na psychikę, ale do tego po prostu trzeba się przyzwyczaić, bo jest to nieodłączny element tego zawodu. Ważne, by na dobrym rynku wykorzystywać jak najwięcej okazji inwestycyjnych.

Czy w jakimś aspekcie tradingu popełniasz systematycznie te same błędy?

Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Są dni, kiedy na koniec sesji mam poczucie, że zrobiłem wszystko tak jak zrobić powinienem i czuję się niemalże jak wirtuoz, a są dni, że nawet mimo osiągniętych, często satysfakcjonujących zysków towarzyszy mi przeświadczenie, że w każdej transakcji popełniłem jakiś błąd (świadomość, że mogłem zarobić dużo więcej).

Czy jest jakaś transakcja, która szczególnie utkwiła Ci w pamięci (była szczególnie udana lub dała Ci największą nauczkę)?

W kontekście udanych transakcji ciężko jest mi wskazać ten jeden, niezapomniany trade. Mógłbym ewentualnie wskazać konkretny dzień/miesiąc, w którym udało mi się zarobić najwięcej w całej swojej karierze. Zdarzają się sytuacje ekstremalne (zwłaszcza w przypadku krachów), w których można osiągnąć niesamowite zyski lub dotkliwe straty dosłownie w sekundy. Oczywiście, w swojej karierze miałem okazje księgować niemałe zyski w bardzo krótkim okresie czasu, ale również odbyłem bolesne lekcje, które zaowocowały zaniechaniem zawierania transakcji na pewnych spółkach/segmentach rynku. Tyczy się to praktycznie całego rynku NewConnect oraz spółek, w których powszechnie wiadomo, że jedynym efektywnie działającym działem jest dział księgowości.

Czy podczas codziennego tradingu kierujesz się tylko analizą techniczną, czy także fundamentalną?

Do podjęcia decyzji inwestycyjnej potrzebna jest mi jedynie bieżąca cena akcji, fakt w jaki sposób ta cena przez papier została osiągnięta (na większym czy mniejszym wolumenie), kurs odniesienia i odległość kursu od statycznych widełek cenowych. Nie oznacza to jednak, że w ogóle nie patrzę na wykresy. Z mojego doświadczenia wynika, że przy analizie wykresów intraday (przynajmniej w kontekście spółek na GPW spoza WIG20) skuteczne są jedynie najprostsze sygnały AT tj. formacje, przebicia oporów, wsparć itd. Wszystkie bardziej skomplikowane narzędzia jak wskaźniki, analiza geometrii Fibonacciego itp. nie generują wiarygodnych sygnałów. Analiza fundamentalna w moim przypadku sprowadza się jedynie do pobieżnej analizy raportów okresowych co ciekawszych spółek. Zdarza mi się na podstawie raportów zajmować pozycje (oczywiście o charakterze intraday).

Czy stosujesz mechaniczne systemy inwestycyjne?

Nie i nie planuję tego zmieniać. Każda sytuacja rynkowa jest inna i ma u podstaw inne przesłanki, dlatego niemożliwe byłoby zbudowanie uniwersalnego algorytmu, który by w pełni odzwierciedlał moje działania. Te zawsze dopasowuję do całego kontekstu określonego zdarzenia rynkowego. Poza tym, automaty dostępne dla szerokiego grona inwestorów, są do ogrania przez człowieka (przynajmniej te najbardziej powszechne). Oczywiście inaczej sprawa wygląda w przypadku automatów dużych graczy, za którymi stoją duże zlecenia. Unikam spółek, gdzie automaty wykazują się zbyt dużą aktywnością.

Czy któryś słynny inwestor zrobił na Tobie szczególne wrażenie? Czy masz inwestycyjnego guru?

Wszyscy słynni inwestorzy to inwestorzy długoterminowi. Jak dla mnie to trochę inna „dyscyplina sportu” i zestawianie ich z traderami można by odnieść do porównywania sukcesów maratończyków i sprinterów. Z kolei jeśli chodzi o traderów, to z założenia miałbym problem ze wskazaniem jakiegoś guru, bo czy słynny trader to na pewno dobry trader? Wydaje mi się, że to zawód skazany w pewnym sensie na bycie w cieniu, a ktoś, kto ma finansową potrzebę organizowania szkoleń z tradingu i dzieleniem się swoimi unikalnymi, wypracowanymi na przestrzeni lat technikami inwestycyjnymi, nie jest dla mnie wiarygodny. W tym kontekście kieruję się dewizą: „Pokaż mi swoje zeznanie podatkowe, a powiem ci, czy jesteś dobrym graczem i czy możesz mnie czegoś nauczyć”. Nie oszukujmy się: jest tylko jedno kryterium oceny skuteczności tradera – jego dochód.

Jakich wskazówek udzieliłbyś początkującym traderom?

Tym, którzy zachłysnęli się początkowym sukcesem, radziłbym zachować pokorę, bo rynek szybko zweryfikuje ich elastyczność i faktyczne umiejętności. Z kolei tym, którzy wciąż bezskutecznie walczą z rynkiem, radzę się nie zniechęcać, bo dochód z tradingu jest w dużej mierze funkcją czasu. Każdemu, kto chciałby się zajmować tradingiem, radzę korzystać z mechanizmów odroczonej płatności, które są stałym elementem oferty praktycznie wszystkich biur maklerskich w Polsce. Korzystanie z tego typu narzędzi niekoniecznie sprowadza się tylko i wyłącznie do otwierania x-krotnie większych pozycji niż posiadany kapitał. Dla mnie to przede wszystkim możliwość wystawienia większej liczby zleceń, które w przypadku realizacji zapewnią mi niemalże pewny dochód. Oczywiście niezbędne jest również zapewnienie sobie dostępu do pełnego arkusza zleceń i możliwie najniższej prowizji transakcyjnej (poszukiwanie ofert dedykowanych dla aktywnych graczy). No i najważniejsze – system transakcyjny. Z tym jest w naszym kraju słabo, bo platformy transakcyjne są w większości przypadków zupełnie nieprzystosowane do dynamicznego handlu na rynku. Do tradingu naprawdę nie są potrzebne „wodotryski”, na których ostatnimi czasy ogniskuje się uwaga biur maklerskich. Kluczowym z punktu widzenia oceny systemu jest jego stabilność (bezawaryjność), czas wysyłania zleceń i oczywiście jego całościowa funkcjonalność (możliwość podjęcia szybkiego działania w określonej sytuacji rynkowej).