Każdą sesję tradingową rozpoczynam z dość pozytywnym nastawieniem. Pisałem już o tym wielokrotnie, jak ważne jest dobre przygotowanie również od strony mentalnej. Dzisiaj chciałbym podejść do tematu nieco inaczej.
Jak nie nastawiać się do sesji, bo kończy się to zwykle źle :)) Często zbyt duża pewność siebie, swego rodzaju rutyna czy samozadowolenie może mocno namieszać nawet dobremu traderowi. O takich właśnie przypadkach opowiem dzisiaj.
"Na 17 umówiłem się ze znajomymi, także trzeba szybko zarobić i lecieć."
Zdarzyło się Wam tak powiedzieć? Bo mi tak. Efekt był taki, że szybko to straciłem, a z wypadu nici bo ambicja kazała mądrze to rozegrać i posiedzieć do końca sesji i odrobić wynik lub nawet wyjść na plus.
Stawianie sobie limitu czasowego jest dobre. Niekoniecznie, a wręcz z pewnością nie jest dobre w daytradingu. Jeżeli mam do napisania artykuł na stronę i wiem, że mam na to tylko godzinę - ok, usiądę i w skupieniu napiszę.
Jednak planowanie określonego zysku, który pragnie się zrealizować do pewnej godziny, może skończyć się szukaniem okazji na siłę. Rynek nie zawsze nadaje się do grania.
Jestem Panem sytuacji
Seria świetnych wyników, tygodnie czy miesiące bez dnia na minusie. Kto nie poczułby się Panem rynku :) Można się rozbestwić i otrzymać porządną lekcję pokory od rynku. Po długim okresie samych sukcesów, zysk w sesji wydaje się formalnością. "Dziś zarobię" to bowiem codzienna rutyna. Odpalasz platformę z nastawieniem, że dzisiaj (tak jak wczoraj czy przedwczoraj) znowu łatwo zarobisz.
I oczywiście tak się może wydarzyć, ale w końcu nadejdzie dzień straty. Straty, o której zdążyło Ci się już zapomnieć. Dlatego też staram się traktować nową sesję jako nowy początek, nie sugerując się zyskiem dnia poprzedniego. To co wczoraj było, to wczoraj. Dzisiaj rynek może zachowywać się zupełnie inaczej. Moim zadaniem jest czekać aż pojawi się możliwość zagrania pod którąś z granych strategii. Nic na siłę.
Po zdecydowanie dobrej sesji
Psychika nasza zazwyczaj działa tak, że pamiętamy ostatnie zagrania tradingowe. A rzadziej spoglądamy na nie w szerszej perspektywie. Kiedy nasze ostatnie zagrania przyniosły nadzwyczajnie duże zyski, zaczynamy stawiać sobie poprzeczkę wyżej. Wyniki, które robiłeś jeszcze kilka dni temu, nagle przestają Cię zadowalać. Podobnie jest zresztą ze stratami.
Podobnie mógłbym na swoim przypadku odnieść np. do poniedziałkowej sesji. Zrealizowałem zyski znacznie przekraczające moje średnie dzienne zyski z ostatniego czasu. Jednak nie wymagałem od siebie by dzień później, we wtorek osiągnąć podobny wynik. Wiedziałem, że w poniedziałek działy się rzeczy rzadko spotykane i trzeba to było wykorzystać. W kolejny dzień rynek mógł się uspokoić, mogło dojść do kolejnych mocnych spadków. Tego nie wiedziałem, ale i nie nastawiałem się na nic konkretnego. Postanowiłem czekać na to co pokaże rynek.
Nigdy nie stawiam sobie celów na poziomie zysków dolarowych. Zauważyłem to już wiele lat temu, robiąc plan że np. dziś ugram 1k$. I jakoś magicznie odbijałem od poziomu np. 990$ robiąc cofki do 500$ zysku. Im bliżej planowanego zysku byłem, tym mocniej chciałem dograć dokładnie do tej liczby. A bądźmy szczerzy jaka jest różnica jeżeli jesteś 990$, a 1000$ na plusie. Czy jaka jest będąc 4980$, a 5000$. Okrągła liczba wygląda ładniej, ale stanowi to tylko 10-20$ różnicy.
Po spektakularnej sesji, bardzo udanym miesiącu - nie wymagam od siebie jego powtórzenia.
Czuję, że dziś stracę
Dejavu, a może po prostu z góry złe nastawienie do sesji. Czasami jest tak, że wstanie się nie tą nogą. I wewnętrznie nie czuje chęci do wielu rzeczy. Czemu w takim wypadku w ogóle siadać przed stanowiskiem tradingowym?
Pracując w biurze, szkole czy jako dziennikarz - czasami nie masz weny, sił do pracy, czy siły by mówić przez kolejne godziny. Chciałbyś wziąć w takim wypadku wolne. Jako pracownik na etacie, miałbyś do tego prawo. Jako trader - masz je również. To Ty wyznaczasz sobie kiedy masz wolne. Nie zapominaj o tym :)
Trading ze złym nastawieniem, często kończy się stratą większą niż zakładałeś. Pamiętam kilka miesięcy temu, kiedy przed sesją powiedziałem do kumpla "Coś czuję, że dziś stracę". I jak powiedziałem, tak się też stało :) Od tego momentu, kiedy tylko mam złe nastawienie, odpuszczam.
Przyznam, że najlepsze wyniki osiągam gdy mam dość neutralny stan. Nie stawiam sobie żadnych celów w dolarowych zyskach danego dnia, tygodnia czy miesiąca. Podchodzę do sesji na luzie, oczekując że zagram co da rynek, a zarobię tyle ile pozwolą mi na to okazje.
Mam zawsze nastawienie, że to jest ta sesja w której zarobię. Kiedy natomiast pojawia się którykolwiek w powyżej opisanych stanów w mojej w głowie: odpuszczam trading lub trejduje bez większego podpalania się.
Jakie jest Twoje nastawienie przed otwarciem pozycji? A może któryś z powyższych również dotyczy Twoje zachowania? Zapraszam do dodawania komentarzy.